czwartek, 24 października 2013

Bo kocham Cię jak...krzesło!

Był wieczór, a właściwie to nie. Teraz ciemno robi się już tak wcześnie, że godzina 18 wydaje się być już późną nocą. Tak czy siak było już ciemno więc i ponuro, deszczowo, okropnie. Wracałam z pracy do mieszkania (no jeszcze niestety nie do domu) i marzyłam tylko o czymś ciepłym (gorąca kąpiel, koc, jedzenie, cokolwiek!). Zła pogoda nie sprzyja mojemu dobremu humorowi więc delikatnie powiem, że byłam zła, marudziłam w myślach i złorzeczyłam tym wszystkim chmurom, kałużom i całemu światu. W autobusie dostałam sms. On wie jak poprawić mi nastrój! Zawsze miłość wyrażał na różne oryginalne sposoby, wymyślał niespodzianki, tym razem dostałam nietypowe wyznanie miłosne. On wie też jak bardzo zakręcona jestem ostatnio w tematach wnętrz, urządzania, mebli więc podążał tym tropem. Taki mms był w moim telefonie:


Na dole, tam gdzie można dodać jakiś tekst, dodał znaczek (chyba na wypadek, gdybym nie odczytała jego intencji...widzę, że moje blond włosy czasem przysłaniają mu wiarę w kobiecą, moją inteligencję) <3. Serce, jakby ktoś nie domyślił się.

Tym wywołał mój uśmiech nawet w deszczowy dzień. Zainspirowało mnie to też do znalezienia innych, tego typu meblowych, miłosnych ciekawostek.





poniedziałek, 14 października 2013

Złota meblowa jesień

Jesiennie. 
Jesień zawsze powoduje u mnie zadumę, nostalgię i wielką tęsknotę za słońcem. Lubię jednak te złote liście, kolorowe drzewa i parki, z alejkami z milionem barw. Póki nie pada, nie wieje i nie jest zimno - jesień jest całkiem przyjemna.
Dziś znów wyszło słońce  i odkryłam, że to jest sposób, by przetrwać jesień. Odrobina żółtego, złota i każdy pochmurny dzień już jest rozświetlony dużą dawką optymizmu.
Z wnętrzami jest podobnie. Ciemne wnętrze to ponura atmosfera, ale wystarczy jeden detal, który sprawia, że wszystko nabiera innego znaczenia.





Podobną kuchnię, jak ta poniżej ma prowadząca - Kasia Bosacka w "Wiem, co jem". Jakbym gotowała w takiej kuchni - też miałabym w sobie tyle energii i optymizmu!



Poniższe wnętrza nie urzekły mnie. Jednak nie można odmówić im jednego - wyglądu jesiennego. Złoty, brązy, pomarańcze, ciepło i przepych. Ma to jednak swój urok...





piątek, 11 października 2013

Ups... czy jest tu wc?

Jestem jedną nogą w tej branży. Tak jak wspominałam - nie piszę bloga od lat, nie śledzę wiele innych blogów, choć dzięki Wam i Waszym komentarzom poznałam i zobaczyłam inne, ciekawe oblicza blogów wnętrzarskich. Ogląda się to z przyjemnością. Na każdym piękne wnętrza. Pokoje, kuchnie, kanapy, łóżka, biurka, stylizacje. Jednak kiedy pojawiają się łazienki - widzimy wanny i prysznice, a co z wc?
To żaden zarzut. To może moje niedopatrzenie, może gdzieś tam u kogoś przemykają małe wc, a ja tego nie zauważyłam. Jednak urządzając łazienkę, a w zasadzie to osobną toaletę - jak nic, bez sedesu się nie obejdzie. Może temat niewdzięczny, może to jakieś tabu, a ja mówiąc o tym zbeszczeszczę imię mego bloga? Zaryzykuję!



Łazienka kojarzy nam się z piękną, wielką wanną. Sama chętnie wskoczyłabym teraz do kąpieli, no ale nikt nie zaprzeczy, że najważniejszym przedmiotem, bez którego się nie obejdziemy, będzie właśnie ten pomijany, wyśmiewany sedes. Może niektórzy mnie wyśmieją za ten post, może nie zajrzą tu już więcej (o czym ona pisze? temat z d**y...), ale czy jesteśmy aż tak pruderyjni, że wszyscy omijają ten, jakże ludzki, temat?




W zeszłym roku planowaliśmy z Nim wakacje. Nasz cel był następujący: jakieś nowe, zagraniczne miejsce, niezbyt daleko, niezbyt drogo, żeby było ciekawie, żeby można było pozwiedzać i odpocząć. Oczywiście wśród pomysłów pojawiła się moja wymarzona Skandynawia. Wybraliśmy drewniany, czerwony, charakterystyczny dla nich domek. Naprawdę uroczy. Piękne otoczenie, piękna cena. Jestem spontaniczna więc już euforycznie chciałam kupować i płacić, jednak On zaczął czytać tekst u dołu strony - dopisany drobnym druczkiem. "Domek nie ma kanalizacji, swoje potrzebny należy załatwiać w wychodku - 100 metrów od domu"...
Skończyło się, że pojechaliśmy nad Balaton, do domku z ciepłą wodą i swoim wc.




Nasze omawiane dziś sedesy, prócz zwykłego - łazienkowego zastosowania odnalazły też swoją nową rolę - rolę w filmie, szczególnie amerykanskim. Stały się bohaterami drugoplanowymi popkulturowych komedii młodzieżowych, o imprezach ostro zakrapianych. Wtedy też mają swoje pięć minut i stają się przyjacielami postaci, które wyjątkowo polubiły alkohol. 
Nawet moje ulubione kino skandynawskie miało wychodkowy romans. Ci, co znają "Łowców głów" (na podstawie powieści Jo Nesbo) - absurdalny film, czarna komedia sensacyjna w tarantinowskim klimacie, gdzie główna postać znajduje wybawienie przed swoim prześladowcą, chowając się głęboko w wychodku...Tak, dobrze zrozumieliście - wygląda to dosłownie tak, jak jest napisane...
Kiedyś też nawet znalazłam w gazecie telewizyjnej propozycję na wieczór w postaci filmu "Kloaka" (wbrew pozorom nie miała to być komedia z kloacznymi żartami, ale dramat...). Zachęcająco brzmiący, intrygujący tytuł jednak jakoś mnie nie skusił...




No proszę i ile można napisać o tak niewdzięcznym temacie. No ale jak tu urządzać łazienkę czy toaletę, nie mówiąc o sedesie? Najbardziej podobają mi się te podwieszane, jednak nie mam pełnego zaufania do rzeczy, które nie opierają się całkiem na ziemi. On zapewnił mnie, że mimo ciąży, nie przytyłam na tyle, że mogłabym takie coś urwać. Miło z Jego strony, jednak dreszczyk emocji zawsze pozostanie.





wtorek, 8 października 2013

Na biegunie i kanapie

Jestem już, jestem. Trochę choroby, trochę pracy i tak się zeszło. Nie wiem czemu, ale miałam już nawet wyrzuty sumienia, że zaniedbuję ten blog. Zastanawiałam się nad dzisiejszym tematem, mam trzy walczące ze sobą  pomysły, produkty, gdzie każdy krzyczy: "napisz właśnie o mnie". Jeden temat jest pozornie niewdzięczny, owiany mgiełką tabu, ale zostawię Was jeszcze trochę w niepewności i brzydkie sprawy zostawimy na później. Na dziś wybrałam już bohatera dnia.

Fotel. Brzmi banalnie, ale wiele starych foteli ma zaklętych w sobie wiele, różnych historii.




Tak też jest z moim bujanym fotelem. Babciny fotel, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Niby zwykły mebel, żaden piękny, a jednak ma w sobie urok i jak tylko przychodzili goście - każdy chciał siedzieć właśnie na nim. Nie wiem, czy to jakiś pierwiastek pozostały z niewyklutej choroby sierocej, który schowany siedzi w każdym z nas, czy na czym polega fenomen tego sprzętu. U siebie znalazłam pewne wytłumaczenie - zawsze chciałam mieć konia na biegunach, nigdy nie miałam więc nawet będąc już starszą - uwiódł mnie ten fotel na biegunach. Mój fotel zalicza się prawie do antyków, ale takich, które nawet po renowacji są już na jesieni, a właściwie podczas zimy swojego drewnianego żywota, i niestety wiele on nie przetrwa. Dlatego zajmie zaszczytne miejsce w moim gabinecie. Będzie taką ozdobą, pomnikiem wspomnień. Rozglądam się za nowym fotelem i mam już nawet swojego faworyta:



Każdy fotel ma jednak inne zastosowanie. W moim przypadku, fotel bujany jest idealny do siedzenia z kubkiem kawy/herbaty, do rozmawiania, do przeglądania gazet. Do czytania książek najlepszy jest normalny, "puchaty" fotel, gdzie wbija się nogami, plecami i innymi częściami ciała w miękkie poduchy i oddaje się rozkoszom wieczornego czytania.



Do oglądania telewizji musi być obowiązkowo kanapa. Tak jak przy książce nikt nie może mi przeszkadzać, tak film najlepiej oglądać we dwoje. Kwestia wygodnicko-przytuleniowa, to jedno, ale istotniejsze jest tu mówienie. Generalnie dużo mówię i mówię zawsze, no prawie zawsze... W trakcie oglądanie telewizji, szczególnie jeśli jest to coś ambitniejszego, to wczuwam się, przeżywam i najczęściej robię to wewnętrznie (staram się, by było to w milczeniu) jednak są filmy i są momenty, gdzie aż trzeba komentować. On się wkurza, kiedy ja, już po drugiej scenie potrafię zapytać Go - kim jest ten bohater, skąd się wziął i czemu to zrobił. A co tu się denerwować - to normalne - kobieca ciekawość! A On, skoro się uważa za eksperta w każdej dziedzinie (ostatnio i medycynie), powinien to przecież wiedzieć! Ba, powinien nawet przewidzieć moje pytanie i od pierwszych sekund filmu już układać sobie w głowie odpowiedź dla mnie. A On nie dość, że tego nie robi, nie przygotowuje się odpowiednio do oglądania, to jeszcze tego nie rozumie. Faceci...


Fot. Sesja meblowa nad morzem - ładniejszej, bardziej klimatycznej i innej, tak mi bliskiej, nie mogłam znaleźć!