poniedziałek, 2 września 2013

W krainie psychopatów

 W piątek, gdy zajrzałam w statystyki, zobaczyłam przekroczenie kolejnej magicznej liczby odsłon - tym razem było ponad 600 (po jednym miesiącu istnienia) i bardzo mnie to ucieszyło (może niektórzy powiedzą, że to jest nic, dla mnie jednak to wiele!). Zobaczyłam również, że coraz więcej osób odwiedza Vikowy dom, co też było miłą niespodzianką. W pierwszej chwili pomyślałam, że to On, że siedzi pół dnia i otwiera i zamyka mojego bloga, by po kryjomu nabić mi licznik. Postanowiłam chytrze go sprawdzić i z kobiecym wdziękiem i inteligencją przeprowadziłam mały test. Dyskretnie powypytywałam Go, co sądzi o konkretnych zdjęciach, postach, jednak On mnie rozczarował - nie czytał połowy wątków! Widać jak można liczyć na własnego męża...

Muszę się też usprawiedliwić i coś wytłumaczyć. Na początku - pisząc tego bloga miało to być pisanie sporadyczne. Czasem coraz bardziej i bardziej się wkręciłam jednak postanowiłam sobie jedno - tydzień jest na pisanie, weekend na rodzinę. Zapraszam oczywiście do czytania bloga niezależnie od dnia, ale w sobotę i niedzielę ja urlopuję i zbieram siły oraz wenę na nową, poniedziałkową twórczość. W weekendy mogę w pełni oddawać się innym moim pasjom m.in. czytaniu i gotowaniu. W te wolne dni przeczytałam np. "Niewidzialnego" Mari Jungstedt, czyli kryminał rodem ze Szwecji. Książka dobra, choć trochę "pościągana" z innych skandynawskich twórców - mojego ukochanego Mankella, który czaruje słowem i suspensem, a także z Lindkvista (wątki wyjęte z jego "Pozwól mi wejść"- cudownego, klimatycznego i poetyckiego filmowego horroru powstałego, o dziwo, na postawie tragicznej powieści tego samego autora, której nie dało się czytać). Śledzenie i dociekanie "kto zabił" wkręciło mnie ogromie, zresztą nie pierwszy raz. Zastanawiałam się, czy taka ilość kryminałów, tyle zabójstw i psychopatów, którzy za sprawą literatury, przewijali się ostatnio w mojej głowie - nie wpłynie źle na Małą... Dlatego, jako dobra przyszła matka Polka, chcąc uspokoić przyszłe dziecko  - oddałam się drugiej pasji. Zaszalałam i pierwszy raz w życiu zrobiłam czerwony barszcz.  Barszcz jednak był niezwykły, bo i z odrobiną (powtarzam - tylko odrobina!) wina i z musem z buraków zasmażanych na maśle z jabłkiem i czosnkiem. Wyszło pysznie i myślę, że to uspokoiło Małą po wieczorach i nocach potyczkach z psychopatami (Jego jeszcze w to nie wliczam).






 To taka mała odskocznia od mebli, płytek i całej reszty. Wszystko to wciąż wiruje w mojej głowie i czuję się jak na karuzeli - ciągle nowe pomysły, nowe modele, wzory, pokoje. Ale spokojnie - zregenerowałam już swoje siły (z pewnością za sprawą mojej kuchni) i kończę już z tą prozą życia codziennego. Z kury domowej wracam do roli superwoman, która bierze na swoje barki cały dom i jego urządzanie. A żeby nie było tak całkiem nie w temacie, to znalazłam ciekawy mebel, który swoją drogą pomieści moje kryminały.
Jak Wam się podoba?






2 komentarze:

  1. Regalik wygląda ciekawie, tylko trochę niepraktyczny, bo książki mogą się wywracać :P
    Ale szufladki na dole urocze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co do czytania, ja zaglądam sporadycznie na ulubione blogi i po prostu za jednym zamachem przeglądam kilka ostatnich postów. Tak jest dla mnie szybciej i wygodniej :) Niestety, za dużo w internecie ciekawych treści, by wszystko śledzić na bieżąco.

    OdpowiedzUsuń